piątek, 21 listopada 2014

Czytamy etykiety... i nie dajemy się nabić w butelkę :)

Witajcie Moi Mili,

dzisiejszy post jest moim pierwszym, a związku z tym, że jak zwykle nie wiadomo od czego zacząć, to zacznę od tego co mnie ostatnio bardzo bulwersuje. 
Już od dłuższego czasu interesuję się tym, co jem i zwracam uwagę na skład poszczególnych produktów.  A w dzisiejszym poście chciałabym zwrócić uwagę na stosunek jakości kupowanych artykułów spożywczych do ich ceny. 

W związku z narastającym zainteresowaniem zdrową żywnością i rozpowszechniającą się modą na tak zwaną ekologiczną żywność powstaje coraz więcej półek w sklepach, oraz samych sklepów właśnie z takimi produktami. Jednak kupujmy z głową i nie dawajmy się nabrać na piękne, marketingowe hasła, za które bardzo często musimy płacić co najmniej 200% podstawowej ceny.

Przytoczę teraz bardzo prosty przykład, z którym miałam ostatnio do czynienia. 
Lubię przeglądać półki typu zdrowe i szukać inspiracji, ale także porównywać składy poszczególnych produktów i zastanawiać się czy warto w nie zainwestować czy też nie. I podczas moich ostatnich poszukiwań natknęłam się na makaron pełnoziarnisty z mąki durum (o którym pewnie jeszcze nie raz wspomnę ;) ). Skład miał wspaniały: pełnoziarnista mąka z pszenicy durum, woda. I wszystko byłoby w najlepszym porządku gdyby nie to, że 40 minut wcześniej kupiłam makaron o identycznym składzie w biedronce. No ok ok.. pewnie zastanawiacie się o co mi chodzi... :) 
O cenę. Za ten z biedronki dałam 2,19 zł, natomiast ten na półce ze zdrową żywnością kosztował aż 6,49 zł. 
Spora różnica, prawda..?
(Być może za miejsce na zdrowej półce płaci się większy czynsz :P)

To jest pierwsza kwestia, którą chciałam poruszyć. Podałam przykład dość skrajny, więc dla wielu z Was może być on oczywisty. Jednak pragnę również wykazać, że niejednokrotnie przepłacamy zdrowiem i pieniędzmi kupując produkty dobrze znanych marek, które moglibyśmy spokojnie zastąpić tymi tańszymi. Co mam na myśli? 
A to, że bardzo często producenci popularnych firm dorzucają różnego rodzaju konserwanty, ulepszacze smaku i inne nieprzyjemne "E", które absolutnie nie są nam potrzebne do szczęścia, a na pewno nie do utrzymania ciała i duszy w odpowiednim stanie :). Tu dobrym przykładem są np. powidła śliwkowe :-). 
Różnica między ceną markowych powideł, a tych tańszych to jakieś 2 zł. Te pierwsze zawierają bardzo często oczywiście cukier, ale dodatkowo także syrop glukozowo-fruktozowy. Te tańsze to tylko śliwki i cukier.
Uwaga! Na etykiecie jest często napisane cukier (i/lub) syrop glukozowo-fruktozowy. Kod na wieczku. Co to oznacza? Że te, które zawierają to paskudstwo w postaci syropu, są oznakowane. Także po przeczytaniu składu możemy je spokojnie kupować :-) 

Nie przeczę, jest dużo produktów, za które warto dać więcej pieniędzy, jednak dość często tańsze artykuły spożywcze (kryjące się pod marką danego sklepu, np. lidl, auchan), mają co najwyżej taki sam skład, a zdarza się, że jeszcze lepszy.

Proponuję, abyście przy następnych zakupach nie bali się schylić do tych niższych półek, wzięli okulary, przeczytali skład.. Może dzięki temu zaoszczędzicie trochę pieniędzy no i przede wszystkim zyskacie trochę zdrowia.  :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz